sobota, 21 września 2013

Rozdział 19 ♥

Przez chwilę stałam  jak słup kiedy w końcu pojawił się Justin.
-I jak podoba ci się? – odwrócił mnie do siebie tak aby nasze twarze były zwrócone do siebie.
-Tak, bardzo. – nie potrafiłam popatrzeć mu w oczy więc szybko go do siebie przytuliłam.
-Nie słyszę entuzjazmu w głosie. – zaśmiał się.
-Jestem po prostu zszokowana.
-Czym? Czy to takie dziwne że ktoś chcę dla ciebie zrobić coś miłego?
-No właśnie nie. Aleja nigdy nie doświadczyłam takiego poświęcenia i miłości od drugiego człowieka.
-No to się przyzwyczaj.
Zaśmiałam się. – Przepraszam.
-Nie szkodzi. A teraz możemy w końcu spędzić miło dzień ?
-Tak tak jasne. Więc mówiłeś że masz dla mnie coś specjalnego. Co to takiego ?
-Więc najpierw chciałbym zjeść z tobą obiad przy świecach.
-Brzmi kusząco. To by wyjaśniało czemu w pokoju jest tak ciemno.
-Wiesz, chciałem o wszystko zadbać żeby było idealnie.
-Udało ci się. – zaśmiałam się.
-Chodź do stołu.
Przemieściliśmy się do drugiej części pokoju gdzie ukazał się mały stoliczek na którym stały  świece, drugi szampan i talerze wypełnione po brzegi. Za siedzenia służyły nam koce które były położone na podłodze.
-I jak ci się podoba ?
-Justin jest idealnie. - posunęłam się w stronę Justina popatrzyłam mu w oczy i przytuliłam z całej siły. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie kilka minut. Cisza między nami nie była frustrująca, była piękna. Rozumieliśmy swoje uczucia bez słów. Nagle odsunęłam się od niego i zaczęłam myśleć jak powiedzieć o moim bracie. -Justin bo wiesz ja naprawdę nie chcę psuć nam dnia ale nie daję rady. Wszystko ostatnio zwaliło mi się na głowę i dziękuje ci że ze mną jesteś ale to nie zmienia faktu że jest źle.
-Powiedz mi w jakim sensie jest źle?
-Słuchaj pamiętasz jak pobiłeś się z Dannym i wylądowaliście na komisariacie ?
-Tak
-A pamiętasz tego chłopaka który chciał was powstrzymać kiedy się biliście?
-No pamiętam ale o co chodzi ?- był nieco zszokowany.
-Ten chłopak okazał się być moim bratem- Justin był bardziej zszokowany na moich policzkach pojawiły się łzy a jedyne czego chciałam to żeby się wszystko skończyło.
-O czym ty mówisz skąd wiesz i jak to twoim bratem?
Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć, sama w dalszym ciągu byłam zszokowana całym tym bałaganem w moim życiu ale Justin jest jedną z ważniejszych osób w życiu które powinny wiedzieć.
-Rozmawiałam z nim, powiedział mi że jego ojciec zginął kilka dni temu potem zaczęłam go wypytywać o różne rzeczy aż powiedział że jego ojciec miał na imię James a jego teraźniejsza żona Emma. Od razu wybiegłam z komisariatu i wtedy ty mnie znalazłeś leżącą na ziemi.
-Boże Dani czemu mi nie powiedziałaś wcześniej. Widziałem że coś cię gryzie ale myślałem że w dalszym ciągu to śmierć ojca. To oznacza że twój ojciec zdradzał matkę ?
-Nie wiem dokładnie nie chcę tego wiedzieć, nie chcę już słyszeć więcej o ojcu.
-Nie wiem co powiedzieć ci na ten temat. Nie byłem nigdy w takiej sytua...- przerwałam mu pocałunkiem.
- Po prostu bądź ze mną.
Nic nie odpowiedział tylko pocałował czubek mojej głowy. Wstał pociągnął mnie do siebie złączył nasze usta w jedność, popychając mnie w stronę łóżka. W końcu oboje położyliśmy się. Justin mnie przytulił i całował po kolei każdą część mojego ciała. Czułam się wtedy taka potrzebna, kochana. Wiedziałam że żyje dla kogoś kto mnie kocha i szanuje. Wszystko było takie piękne wokół.
-Kocham cię. - Justin powiedział mi szeptem do ucha.
-Dziękuje że jesteś. Nigdy bym się nie spodziewała że spotkam kogoś takiego jak ty.
-To ja ci powinienem podziękować że w końcu moim celem jest uszczęśliwianie innych a nie mnie. Kiedyś byłem rozwydrzonym synkiem bogatego tatusia ale dzięki tobie zrozumiałem że to życie nie jest dla mnie. Teraz liczysz się ty i twoje szczęście.
-Ale przeze mnie pokłóciłeś się z tatą.
-Nie prawda Dani, na pewno nie przez ciebie. To tylko jego wina ale nie chcę o tym rozmawiać. Chcę spędzić chwile bez problemów.
W pewnym momencie zasnęłam w jego ramionach nawet nie pamiętam kiedy.
*sen*
Szłam przez ulice w dzień o 12 godzinie. Zawsze na ulicy Blacky było wiele osób ale tego dnia nie widziałam nikogo.  Szłam samotnie, nie słyszałam szumu wiatru ani śpiewu ptaków. Słyszałam jedynie głos wydobywający się z pobliskiego cmentarza. Szłam tam przestraszona nie wiedząc co się zaraz stanie. Głos był coraz głośniejszy i donośniejszy. Męski głos mówił "Chodź, chodź, chodź" Głos był dość niewyraźny. Doszłam do cmentarza chmury zaczęły się robić czarne a z nieba zaczęły spadać krople deszczu, zaczął wiać mocny wiatr. Może była to jakaś przestroga przed tym żeby nie wchodzić na cmentarz ale to mnie jeszcze bardziej zmotywowało.
Zaczęłam biec w stronę głosu który był coraz bardziej głośniejszy. Ujrzałam nagle przed sobą człowieka, mojego tate. Podbiegłam żeby sie przytulić ale przeleciałam przez niego jak przez coś czego nie było tak na prawdę.
-Tato ?
-Witaj córko.
-Czy to sen?
-Tak. Chciałem cię jeszcze raz zobaczyć. Niestety przed moją śmiercią nie zdążyłem ci powiedzieć wielu rzeczy które powinnaś wiedzieć.
-Co?
-Danielle, zabili mnie ludzie dla których pracowałem, sprzedawałem narkotyki.
-Wiem.
-Ale też chciałem ci opowiedzieć o twoim bracie.
-Tato ja już wiem, miałeś go z inną kobietą.
-Tak owszem wiem że jak się obudzisz nie będziesz pamiętała o czym rozmawialiśmy ale mam nadzieję że obudzisz się pełna życia. Obserwuje cię dzień w dzień od mojej śmierci i widze jak cierpisz. Jest to dla mnie straszny widok bo wiem że to moja wina...



-Danielle, Danielle?

________________________________________
po długim czasie w końcu jest rozdział :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 18 ♥

Justin poszedł się przebrać a ja nadal oglądałam ciuchy, było ich mnóstwo a ja od początku nie wiedziałam czego tak naprawdę chcę. Miałam wszystko czego potrzebowałam.
Nagle ktoś złapał mnie gwałtownie a ja straciłam oddech. Obróciłam się i okazało się że to mój chłopak.
-Justin co ty robisz ? Przestraszyłeś mnie.
-Przepraszam. Nie chciałem. – miał dziwny wyraz twarzy.
Po chwili uświadomiłam sobie że jestem strasznie podenerwowana, a on to prawdopodobnie zauważył. Chciałam z nim w końcu porozmawiać o tym wszystkim, o ojcu, o przyszywanym bracie o którym dowiedziałam się ostatnio.
Justin po naszym małym incydencie poszedł przeglądać ciuchy na końcu sklepu. Było mi trochę źle z tym że wszystkie emocje jak i dobre tak i złe przerzucam na  kogoś kto mi najbardziej pomaga.
Wiem że miał to być miły dzień bez problemów ale chciałam z nim o tym porozmawiać teraz więc postanowiłam zrobić to teraz.
Podeszłam do niego i oplotłam ręce wokół niego.
-Justin?
-Hm?
-Przepraszam za moje zdenerwowanie. Chciałam ci o czymś powiedzieć już od dłuższego czasu o tym wszystkim co się wokół mnie dzieję i chyba muszę ci to wytłumaczyć dzisiaj żebyś zrozumiał okej?
Justin obrócił się w moją stronę i złapał mnie wokół.
-Danielle wiesz że możesz mi zawsze wszystko powiedzieć. A ja nie jestem zły, wszystko okej. Ja chcę tylko twojego szczęścia.
-Wiem ale i tak mi głupio bo to nie jest twoja wina a ja się na tobie wyżywam.
-Ja tak tego nie odczuwam, każdy ma gorszy dzień. Nikt nie jest idealny musisz o tym pamiętać. Tym bardziej że przeżyłaś ostatnio śmierć ojca….
-Nie tylko o to chodzi.
-Więc o co ?
-To nie jest rozmowa na tą chwilę. Chcę o tym porozmawiać w jakimś cichym miejscu.
-Dobrze to idziemy do domu ?
-Miałeś dla mnie coś specjalnego podobno ?
-Ale to może poczekać ….
-Nie nie. Nie chcę ci psuć dnia. – byłam zażenowana że Justin był wobec mnie taki opiekuńczy, taki wyrozumiały a ja ciągle stwarzałam problemy.
-No dobrze więc idziemy. – złapał mnie za rękę i musnął moje usta ale ja nie chciałam żeby pocałunek trwał tak krótko więc szybko złapałam go żeby był bliżej mnie i złączyłam nasze usta w jedność. On długo ze mną walczył ale w końcu wygrałam i zatonęliśmy w swoich ustach. Czułam że moje ciało zaczyna całe drżeć a moja skóra zaczęła się rozgrzewać. Justin gwałtownie przybliżył mnie do siebie. To było takie cudowne uczucie, czułam się bezpieczna, jakby świat stanął w miejscu. Niczego lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Nagle jego telefon zaczął dzwonić. Justin oderwał się na centymetr od moich ust ale ja nie dałam mu przestrzeni by mógł odebrać.
-Kochanie, muszę odebrać. – powiedział próbując się wyrwać.
-Nie – znowu złączyłam nasze usta w jedność ale tylko na sekundę. – Okej okej odbierz. – zachichotałam i odsunęłam się od niego.
Po 5 minutach rozmowy Justin przyszedł do mnie i złapał za rękę.
-No więc kochanie chodź niespodzianka już czeka.
Nie chciało mi się dopytywać o co chodzi i gdzie mnie zabiera więc posłusznie ruszyłam za nim. Przechodząc oglądałam wystawy sklepowe aż natknęliśmy się na sklep dziecięcy, były tam zabawki i ubranka dla małego bobasa. Od razu pomyślałam czy to realne bym była z Justinem do końca życia, żebym miała z nim dzieci? Wiedziałam że to marzenia, że to nierealne ale jednak miałam nadzieję że to może być prawda.
-Justin ?
-Tak ?
-Jak się dogadujesz z tatą ? –nie wiem skąd to pytanie, jakoś wyrwało mi się.
-Danielle po tym co ostatnio robi nie poznaje go, nie mamy ze sobą kontaktu zbyt dobrego więc w ogóle się nie dogaduje. Czemu pytasz ?
-Właściwie nie wiem czemu o to pytam. Ale myślę że powinieneś z nim porozmawiać, nie wiem co tak naprawdę było powodem kłótni między wami ale jeśli by patrzeć na moje życie to ja nie doceniłam taty w 100 %. A wiesz dobrze że już nie naprawię swojego błędu a ty masz szanse. Masz szanse mieć z tatą dobry kontakt do końca życia, mieć w nim oparcie.
-Wiem że ty teraz możesz czuć pewien niedosyt że może zbyt mało dla taty zrobiłaś ale nie porównuj tych obu spraw ze sobą bo może nawet chciałbym naprawić relacje między nami ale to nie jest takie proste. Wiem że się o mnie martwisz ale nie ma potrzeby wszystko się jakoś ułoży, trzeba w to wierzyć.
-Ja ci tylko mówię jak ja to widzę z mojej strony. Nie chcę żebyś potem cierpiał tak jak ja.
-Rozumiem cię. Ale mam prośbę czy możemy już nie rozmawiać o tacie. Nie mam dzisiaj na to ochoty.
Pokazałam głową że zgadzam się z nim i zauważyłam że jesteśmy przy wyjściu z galerii.
-Nie zostajemy w galerii?
-Nie, ale nie zdradzę ci gdzie jedziemy. – zachichotał.
Poszliśmy na parking, Justin otworzył drzwi pasażera, wsiadłam i ni minęła minuta a Justin siedział już na miejscu kierowcy.
Włączył samochód i za chwilę usłyszałam pisk opon.
-Justin proszę cię nie jedź szybko.
-Kochanie to nie jest szybko.
-Justin !
-Okej okej już zwalniam.
Ostatnie czego potrzebowałam to wypadek samochodowy albo zatrzymanie przez policje za przekroczenie prędkości.
Następne kilka minut jazdy przebiegło w ciszy, nie było słychać nawet naszych oddechów. Jedyne co słyszałam to ruch uliczny. Trąbiące samochody, głosy ludzi. Po prostu było słychać życie.
Na nasze nieszczęście natrafiliśmy na korek. Staliśmy tak już od kilku minut a ja chciałam rozładować atmosferę między nami.
-No więc ?
-He ?
-Gdzie mnie zabiera mój chłopak ?
-Nie widzę tu żadnego. – zaśmiał się.
- A ja widzę. Jest umięśniony. – zaczęłam dotykać go po torsie- przystojny, słodki a co najważniejsze zakochany.
-Zakochany? Chciałaś powiedzieć szaleńczo zakochany w najcudowniejszej dziewczynie na świecie.
-Właśnie tak. Więc jednak widzisz tu mojego chłopaka?
-No teraz tak. – zbliżył się do mnie tak że był oddalony od moich ust jedynie kilka milimetrów. – ale twój chłopak nie powie ci gdzie cię zabiera. – Justin cmoknął mnie w usta i szybko się odsunął.
-Dobra, jak chcesz. A mogło być tak miło.
- I będzie nie martw się już jesteśmy prawie na miejscu.
Miał rację. Po kilku minutach w końcu dotarliśmy na miejsce. Był to hotel.
-Justin  ? Czemu mnie do hotelu przywiozłeś?
-Zobaczysz.
Wziął mnie za rękę i poszliśmy do recepcji, Justin załatwiał coś z recepcjonistką a ja czekałam na niego.
-Pójdziesz teraz do pokoju 222 a ja zaraz do ciebie dojdę.
-Już mnie nic nie zdziwi.
Doszłam do pokoju wyznaczonego przez Justina, otworzyłam drzwi i oniemiałam z zachwytu. Wszędzie leżało pełno płatków róż, było pełno świeczek a na środku pokoju szampan i kieliszki.
W łazience była wielka wanna a na powierzchni wody pływało dużo różnych kwiatów. To było naprawdę coś. W pewnym momencie zauważyłam kartkę dla mnie. W środku pisało: „Dziękuje ci że mimo tylu moich wad chcesz być ze mną. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kocham cię. „

Po przeczytaniu poleciały mi łzy z nadmiaru emocji.
______________________________

:D :D 

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 17 ♥

Obróciłam się ale za mną nikogo nie było. Zaczęłam kręcić się w kółko ale nic nie wskazywało na to że ktoś tu jest.
-Hej co ty robisz ? – tym razem był to kobiecy głos.
Zatrzymałam się w miejscu i widziałam w drzwiach mojego domu cień kobiety.
-Mamo to ty ?
-Tak, co ty robisz? – spytała bardzo zdziwionym głosem.
Spojrzałam jeszcze kilka razy za siebie i wymyślając sobie w głowie historie pt.” Mam zwidy” poszłam do domu.
-Ym. Nic takiego. Jak było na basenie ? Właściwie czemu jesteś w domu ? – próbowałam udawać że nic się nie stało ale tamta sytuacja sprzed kilku chwil cały czas chodziła mi po głowie.
-Wróciłam bo Monic musiała wrócić do synka. A ty gdzie się podziewałaś ?
-A byłam tu i tam. Możemy pogadać jutro? Trochę jestem zmęczona. – nie czekałam aż mama odpowie, pocałowałam ją w policzek i poszłam do pokoju.
Czułam się strasznie, wszystko mnie bolało. Moje myśli kręciły się wokół jedynego zdarzenia. Powinnam być szczęśliwa że ja i Justin jesteśmy w końcu razem ale ciągle chodził mi po głowie głos taty. Czy po prostu tak za nim tęsknie że wmawiam sobie że go słyszę ? Nie wiem tego.
Obudziłam się w moim łóżku ,  promienie słońca rozświetlały cały pokój. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam że dochodzi pierwsza po południu.
-O cholera. Boże jak to możliwe. Przecież ja mam szkołę.
Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam że mam 6 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości.
Wszystkie połączenia i wiadomości były od Justina.
1 sms : „Kolorowych snów”
2 sms:  „Kocham cię”
3 sms: „Kochanie wszystko w porządku? Dzwoniłem kilka razy do twoich drzwi ale nikt nie otwiera.”
Zdziwiłam się bo mama powinna być w domu. I jak to się stało że zaspałam do szkoły.
Poszłam do kuchni gdzie była kartka od mamy. „Wychodzę, będę wieczorem.”
-Świetnie.
Postanowiłam oddzwonić do Justina. Nie minęło kilka sekund kiedy Justin odebrał.
-Hej.
-Cześć. Co się z tobą działo ? -  Justin powiedział niespokojnym głosem.
-Em dopiero co wstałam. Mama wyszła. A ja nie mam co ze sobą zrobić. Dzisiaj jest szkoła przecież.
-Haha oj kochanie dzisiaj jest sobota.
-Jak sobota ? – powiedziałam mocno zdziwionym głosem.
-No tak. Spójrz w kalendarz.
Poszłam znaleźć kalendarz i nie wiedziałam co powiedzieć, rzeczywiście była sobota.
-Em dziwne myślałam że jest wtorek.
-Oj kochanie powiedzenie „Zakochani czasu nie liczą” nabiera sensu.
-A czy ktoś powiedział że jestem zakochana. – zaśmiałam się.
-Tak, ty wczoraj. Oj wkopałaś się.
-Justin.
-Hah no co mówię prawdę.
-Okej , więc może spotkamy się …  u mnie ?
-Z dziką chęcią. Już się stęskniłem za tobą.
Bez pożegnania po prostu odłożyłam telefon i opadłam na łóżko. Patrzyłam się w sufit a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wszystko zaczęło się układać.
Po kilku minutach leżenia usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko wstałam i otworzyłam .
-Justin? Jak ty to… - Nie mogłam dokończyć bo Justin wziął mnie w ramiona i pocałował. Zabrakło mi tchu kiedy jego gorące usta dotknęły moich. Przez kilka sekund nie wiedziałam co się dzieję. Rozproszył mnie do tego stopnia że prawię upadłam na ziemie ale on mnie kurczowo trzymał.
- Kocham cię. – powiedział a ja byłam już na skraju szaleństwa.
Nic nie odpowiedziałam i znowu zaczęłam go całować. Chciałam żeby takie chwile trwały wiecznie ale niestety tak się nie da.
-Jesteś cudowna. – powiedział dalej obejmując mnie w pasie i jeszcze raz musnął moje usta.- To co robimy?
-Em wiem że chłopacy tego nie lubią ale od dawna chciałam się wybrać na zakupy. A pomyślałam że z tobą…
-Jasne że idziemy. Ubieraj się. A tak w ogóle bardzo lubię zakupy a tym bardziej z tobą.
-Słodki jesteś. – zaśmiałam się i poszłam się przebrać w krótką spódniczkę ombre i białą bokserkę do tego baleriny, bransoletkę z moim imieniem i kolczyki w kształcie serduszek, wyprostowałam włosy.
Zeszłam na dół a Justin patrzył się na mnie przez całą drogę.
-Justin ?
-Oł przepraszam nie mogłem  się napatrzeć na ciebie. Zatkało mnie.
-Aż tak źle ?
-Kochanie wyglądasz cudownie a nie źle. Z resztą zawsze tak wyglądasz. Idziemy ?
- Tak oczywiście.
Wzięłam torebkę i wyszłam z domu, zobaczyłam przed domem czarne BMW.
-Justin to twój samochód ? – byłam zdziwiona bo wczoraj odwiózł mnie do domu zupełnie innym samochodem.
-Tak a co ?
- A nic nic. -  i tak byłam zdziwiona bo ojciec Justina miał jeden samochód a Justin nie miał swojego.
-Wsiadaj kochanie.
-Mhm .
-To co gdzie chcesz jechać ?
-Do miasta.
Jechaliśmy samochodem w ciszy, Justin podśpiewywał pod nosem a ja patrzyłam w okno. Nie zwracaliśmy na siebie uwagi. To było dziwne uczucie bo chciałam z nim porozmawiać o tym wszystkim. Niby wszystko wracało do normy ale dowiedziałam się ostatnio że mam przyrodniego brata. Brakowało mi też Danny’ego. To jemu zawsze wszystko mówiłam, to z nim przeżyałam tyle fajnych chwil.
-Danielle ?
-Hem ? coo  ?
-Jesteśmy na miejscu. Czemu jesteś taka przestraszona.?
-Przepraszam zamyśliłam się.
-O czym myślałaś ?
-O tym co się dzieje ale Justin chcę spędzić ten dzień w miłej atmosferze bez tego wszystkiego co się dzieję więc możemy o tym pogadać potem ?
-Okej – Justin wyszedł z samochodu, otworzył moje drzwi i wziął za rękę.
-Mój romantyk. – objęłam go i pocałowałam.
-Podoba mi się jak mówisz że jestem twój.
-No to dobrze bo będziesz tego teraz bardzo często słuchał.
Zaśmiał się i wziął mnie znowu za rękę i poprowadził w stronę największego centrum handlowego w Nowym Jorku. Bywałam tam dość często ale pierwszy raz z kimś kto był mi tak bliski. Weszliśmy do pierwszego sklepu, oglądałam miliony ciuchów i nagle Justin przyszedł ubrany w damską koszulę i różową perukę. Na początku go nie poznałam.
-Justin ? – zaśmiałam się – co ty masz na sobie ?
-Nie jestem Justin. Jestem Justina. – udawał urażonego.
Ze śmiechem na buzi podeszłam do niego i go szybko pocałowałam. Ludzie wokół dziwnie się na nas patrzyli, widocznie nie wiedzieli że to jest faktycznie Justin.
-Teraz to zdejmę i mam dla ciebie coś specjalnego.
-Co takiego?

- Dowiesz się w swoim czasie.-  Co Justin chciał zrobić. Znając jego to było coś szalonego.

_______________________________________________________
mhm nie miałam ochoty dzisiaj nic pisać ale jakoś dałam radę xd 

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 16 ♥

-Justin. Ja… Ja ciebie też. – pocałowałam go namiętnie w usta a on wziął tył mojej głowy w jedną rękę. Odrywając się do niego wymamrotałam. – I już zawsze tak będzie.
-Wiesz jak długo czekałem na tą chwilę między nami ?
Zaśmiałam się i zarumieniłam. –Tak ?
-Tak, tak, tak – znowu dotknął moich ust a ja byłam w siódmym niebie. To było niewyobrażalnie cudowne uczucie gdy czułam jego miłość w każdym geście. Jego dotyk był gorący, a on olśniewający.
-Na pewno chcesz żebyśmy to zrobili ?
-Hm? Ale co takiego? – próbowałam powstrzymać śmiech ale nie udało mi się.
-Wiesz dobrze co. – on tak samo jak ja ciągle miał banana na twarzy. Był szczęśliwy.
-Wiem głuptasie. A odpowiedź na moje pytanie brzmi…
Justin nie czekając a odpowiedź zaczął całować całe moje ciało, co było niesamowite. Nie mogłam już wytrzymać, zrobiło mi się strasznie gorąco, czułam jak całe moje ciało się pali. Może to było w skutek tego że byłam zdenerwowana.? A może było to podniecenie? Nie da się opisać tego uczucia.
Nagle mój telefon zaczął wibrować.
-Cholera. –popchnęłam Justina żeby ze mnie zeszedł.
-O co chodzi ? – widziałam w oczach Justina coś dziwnego.
-Przepraszam. Ktoś do mnie dzwoni . Zaraz wrócę. – wyszłam szybko z pokoju . –Halo ?
-Córcia?
-Tak. Co jest mamo ? – byłam na nią trochę zła że w takiej chwili akurat musiała zadzwonić.
- Chciałam ci tylko powiedzieć że dzisiaj wychodzę z Monic na basen a potem idziemy na drinka do restauracji więc wrócę późno. Chcę się odstresować.
-Okej, okej to super. – byłam szczęśliwa że mama wraca do siebie ale teraz tylko myślałam o tym żeby wrócić do Justina. –Mamo ja kończę pa.
Nie czekałam aż się rozłączy tylko od razu pobiegłam do pokoju.
Zobaczyłam jak Justin szuka płyty a ja cicho podeszłam i złapałam go od tyłu.
-To co skończymy to co zaczęliśmy?
-Kto to był ? – powiedział dość surowym głosem.
-Hej – odwróciłam go do siebie- zazdrosny ?
-Nie
-Oh Justin. Wiesz no to był mój kochanek . – zaśmiałam się jak zobaczyłam na jego twarzy grymas.
-To nie jest śmieszne Danielle.
- Justin proszę cię, to była tylko moja mama. Powiedziała że nie będzie jej długo w domu więc nie muszę tam wracać. Co oznacza że mamy dużo czasu dla siebie.
- To dobrze. Tylko wiesz ? – nie wiedziałam o co mu chodzi więc poczekałam aż dokończy.
- Denerwuje mnie to że zawsze coś jest nie tak. Jak już chcemy coś zrobić to ciąglę coś nam przeszkadza a ja chcę mieć cię tylko dla siebie.
-Dobrze więc teraz obiecuje nic nam nie przeszkodzi. – nie czekałam aż coś powie i po prostu zaczęłam go całować z całych sił jakie miałam w sobie. Po kolei zaczęłam ściągać z niego bluzkę  odsłaniając kaloryfer i rozpinać rozporek po czym on robił to samo z moją garderobą. Po chwili zaczął pchać mnie w stronę łóżka nadal zdejmując ze mnie wszystko co miałam na sobie. Nasz pocałunek był pełny namiętności, miłości, wszystkiego na raz.
Nadeszła chwila kiedy Justin zdjął ostatni element mojej garderoby i odkrył całe moje ciało, odrywając usta od moich.
-Czy zdajesz sobie sprawę że jesteś kimś wyjątkowym.? – Justin wymamrotał a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam tak zakłopotana że rumieńce na mojej twarzy pojawiły się w ciągu kilku sekund.
-Hej mała.- zaśmiał się- mówię tylko prawdę.
-Ehh Justin, proszę.
-No dobrze, ale jesteś lepsza niż myślisz. –zaczął mnie całować z całej siły, a ja odeszłam w świat fantazji gdzie ja byłam jego księżniczką a on moim księciem.
Atmosfera zaczęła robić się coraz gorętsza, wszystko we mnie buzowało.
-Boże Justin !
-Jesteś taka namiętna kochanie. – w końcu poczułam ból w dolnych okolicach. Wiedziałam co się dzieję ale nie mogłam tego dopuścić do  myśli. Ból był coraz silniejszy z każdym pchnięciem Justina.
-Danielle, jesteś cudowna. – powiedział i zaczął jeździć językiem po całej szyij aż podążał w górę i nasze usta się złączyły w słodkim pocałunku.  Wszystko było ideale, on był idealny.
Czułam się tak świetnie że nie czułam zmęczenia, głodu i pragnienia. Wszystko to dawał mi Justin.
Po upływie czasu czułam jak Justin był już zmęczony i po paru sekundach upadł obok mnie.
-To było fantastyczne. – powiedziałam i wstałam siadając na jego brzuchu by być nad nim.
-Ohh Danielle. Gdzie się ukrywałaś przez całe moje życie? Jesteś chyba najlepszym co mi się dotychczas przytrafiło.
Zniżyłam się żeby być na poziomie jego ucha i szepnęłam.
-A wiesz że ty jesteś kimś z kim mogłabym przeżyć całe życie?
Zeszłam z niego i położyłam się obok. Justin objął mnie.
-Wiesz, dziękuje że dzięki tobie mogłam zapomnieć o problemach, po prostu mogłam być z kimś kto jest dla mnie ważny.
Byłam zdziwiona że mówiłam  takie rzeczy nie okazując żadnej negatywnej emocji, po prostu byłam szczęśliwa. Wszystko wokół wydawało się być kolorowe.
-To ja ci dziękuje że spotkałem tak cudowną osobę jak ty.
Po chwili zauważyłam że Justin zasnął a ja byłam taka pełna energii że nie potrafiłam.
Wstałam, ubrałam się w moją koszulkę która przypominała trochę tunikę i zaczęłam zwiedzać jego dom. Robiło się już ciemno co znaczyło że było już dość późno.
Widziałam zdjęcia jego całej rodziny , różne pamiątki. Gdy szłam na końcu korytarza znajdował się jakiś pokój który najbardziej przykuł moją uwagę bo drzwi były zamknięte na kłódkę.
Próbowałam otworzyć drzwi gdy nagle poczułam parę rąk.
-Boże !! – ujrzałam twarz Justina. –zwariowałeś ?
-Hej kotku nie krzycz. Nie chciałem cię wystraszyć.
-Przeprasza. Czemu nie śpisz ?
-Obudziłem się bo nie miałem koło siebie najcudowniejszej dziewczyny. –obrócił mnie i pocałował.
-Nie mogłam spać. Emm to co idziemy do łóżka ? – zaśmiałam się sama nie wiem czemu.
-Tak, chodźmy. Zaraz moja mama wróci.
-Oł to ja może będę się zbierać ? – powiedziałam i przypomniałam sobie że serio muszę iść. –Ym znaczy nie z powodu twojej mamy tylko  mojej. Ona wróci tez niedługo i powinnam być w domu. Nie chcę żeby się martwiła.
-Okej okej. Ubierzemy się i cię odprowadzę albo wezmę samochód ojca i cię odwiozę.
-Nie rób sobie kłopot…-nie dokończyłam zdania bo Justin szybkim ruchem pocałował mnie namiętnie.
-Ale chcę. A teraz nie marudź tylko chodź.
Gdy byliśmy w pokoju i Justin zaświecił światło przed moimi oczami ukazał się straszny bałagan. Ciuchy leżały na całej podłodze, łóżko było zmasakrowane.
-O mój boże. To my zrobiliśmy. ?
-Oh tak. Ale nie martw się. To normalne. –musnął moją szyje. –a teraz ubierz się. Albo może ci pomogę ?
-Ah nie nie dziękuję. –oboje się zaśmialiśmy.
Kiedy byłam już ubrana Justin podszedł do mnie oplótł swoje ręce wokół mnie ja zrobiłam to samo i nasze twarze były milimetry od siebie.
-Dzisiejszy dzień był naprawdę wyjątkowy. – powiedział i zaczął muskać moje usta kilka razy.
-Okej okej koniec tych czułości kochanie. Teraz mnie odprowadź.
-Poprawka myszko. Chciałaś powiedzieć odwieź. –wziął mnie za rękę i zbiegliśmy na dół.
-Pójde tylko po kluczyki a ty możesz iść na dwór.
-Okej.
Otworzyłam drzwi a tam napotkałam jakąś kobietę.
-Oo dzień dobry pani Bieber.
-Danielle. Cześć. Jak sobie radziliście beze mnie ?
-Dobrze, Justin mnie zaraz odwiezie do domu.
Zaśmiała się. –Widzę że bardzo dobrze- powiedziała i dotknęła skóry mojej szyj a ja nie wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam w lustro i.
-Oł – zarumieniłam się bo na szyj miałam pełno śladów zwanych malinkami.
- O cześć mamo. My musimy iść potem pogadamy.
-Dobrze, dobrze. A i Danielle… - powiedziała jak wychodziłam zaraz za Justinem. – Dziękuję że pojawiłaś się w życiu Justina.
Zrobiło mi się miło, bardzo miło, pewnie moja mama powiedziała by to samo o nim.
Jechaliśmy samochodem w ciszy a na mojej twarzy widniał uśmiech, nawet nie zauważyłam gdy dojechaliśmy do domu.
-Więc. –zaczął Justin. – Przyjade po ciebie jutro i zawiozę do szkoły.
-Szkoły? Aaa no tak, skąd wiesz ?
-Kochanie ja wiem o tobie więcej niż byś myślała że wiem.
-Hah, dobrze więc cześć.
-Tylko cześć ? Serio ? – widać było że był zawiedziony.
Szybko przybliżyłam się do niego i pocałowałam go a on odwzajemnił pocałunek. Minęło sporo czasu zanim oderwał się ode mnie. – Kocham cię.
-Ja ciebie też. – powiedział m wyszedł z samochodu i otworzył moje drzwi żebym mogła wysiąść.
-Do jutra kochanie. – jeszcze raz mnie pocałował, szłam do domu i patrzyłam jak odjeżdża.

- Kto to był ? – usłyszałam męski głos i się zlękłam bo przypominał głos mojego taty.
____________________________________________________________________
Stwierdzam iż nie umiem pisac takich rozdziałow i mam nadzieje ze jakos wyszło :D  

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 15 ♥

-Oczami Justina-

Stałem tak jeszcze kilka minut po tym jak Danielle uciekła. Chciałem jej pomóc bo widziałem jak jej ciężko ale ona prawdopodobnie zaczęła traktować mnie jak powietrze.
Po kilku minutach zacząłem iść w stronę domu. Wybrałem najdłuższą, najbardziej pogmatwaną drogę jaka istniała. Przechodziłem koło wielu kościołów, sklepów, bibliotek a nawet wytwórni muzycznej która jeszcze kilka tygodni temu była dla mnie najważniejsza. Stałem na wprost nazwy wytwórni wryty w nią jak zahipnotyzowany. Przechodziło koło mnie wiele zakochanych par a każda dziewczyna miała coś w sobie z Danielle.
-Justin ? – jakaś dziewczyna wyrwała mnie z rozmyśleń.
Obróciłem się w jej stronę i ujrzałem wysoką, szczupłą blondynkę. Myślałem że mój dzień jest najgorszy na świecie ale Alice zmieniła  go w horror.
-Znowu ty ? Co ty tu robisz ? –krzyknąłem.
-Myślałeś że się mnie pozbędziesz ? –Alice podeszła do mnie i zaczęła przejeżdżać rękami z góry na dół.
-Zostaw mnie. – popchnąłem ją.
-Hej Justin wyluzuj trochę. Nie bądź taki spięty bo nigdy nie zdobędziesz tej swojej nowej laski.
-Alice przestań się pogrążać głupimi żartami które są poniżej krytyki.
-No co jeszcze się z nią nie przespałeś? Ze mną nie miałeś tego problemu. – podchodziła coraz bliżej, dotykała mnie w taki sposób że doprowadzała do szaleństwa co sprawiało że coraz bardziej jej nienawidziłem.
-Odsuń się.
-Oj Justin, nie pamiętasz już naszej ostatniej nocy razem ? Wtedy się tak nie broniłeś.
Alice nie dawała za wygraną a ja nie wiedziałem co zrobić. Nie odzywałem się bo nie widziałem sensu tej rozmowy.
-A twoja dziewczyna wie że niedługo wyjeżdżasz w trasę koncertową?
Gdy to usłyszałem chciałem się zapaść pod ziemię, Danielle nie wie a to się nazywa kłamstwo.
-Niech cię to nie obchodzi.
-Ha, pewnie chętnie pozna prawdę.
-Na pewno nie usłyszy jej od ciebie.
-Oj Justin, Justin nie będziesz miał tak łatwo ze mną. Musze iść to co zobaczymy się jutro ? –zbliżyła się do mnie a ja zauważyłem z tyłu chłopaka z aparatem.
-Zwariowałaś? Nasyłasz na mnie fotografów? Kretynka. – szybkim krokiem zacząłem biec do chłopaka ale on wsiadł do auta.
-Tchórz! –krzyknęła Alice. – Musisz się z tym pogodzić że ona chcę znać prawdę.
-Odwal się Alice. –gdy zobaczyłem że nie ma już chłopaka odwróciłem się i zacząłem iść w nieznane. Nie obchodziła mnie Alice ani jej głupie uśmieszki.
-No co już sobie odpuściłeś?
Nie mogłem wytrzymać jej komentarzy więc odwróciłem się i pięścią prawie uderzyłem ją w twarz.
-Co ty robisz ? Nie denerwuj się kochanie. –Alice nie ruszyło to co prawie zrobiłem przed chwilą, znowu się do mnie przybliżyła i dotykała mnie przez kilka sekund.
-Do widzenia. –znów się odwróciłem i pokazałem jej środkowy palec na znak mojego zdenerwowania.
-Zakochałeś się i nie chcesz tego teraz niszczyć. Nie mylę się. Po prostu jesteś…- nie dosłyszałem co powiedziała bo byłem już daleko.
Czy ja się w niej zakochałem ? Tak, tak, tak , tak ! To pewne.

-Oczami Danielle-
 -Mamo wychodzę. – powiedziałam z wielkim podekscytowaniem bo zaraz miałam zrobić coś co odmieni moje życie.
-Gdzie idziesz ?
-Idę do chłopaka. Znaczy kolegi. Zrobiłam mu przykrość. Muszę to naprawić.
-Okej tylko nie wróć za późno. –mama pocałowała mnie na pożegnanie, wzięłam torebkę z H&M i założyłam czerwone Vansy.
-To pa.
Szłam przez miasto z myślą co zaraz powiem Justinowi jak go spotkam. Stwierdziłam że pójdę na spontana. To będzie najlepsze.
Doszłam do domu Justina i wróciły wspomnienia z tego dnia jak jego ojciec mówił te okropne rzeczy. Wszystko wracało, ale ja w to nadal nie wierzyłam .
Zapukałam do drzwi i od razu ktoś otworzył. Była to wysoka dziewczyna z długimi nogami i czarnymi włosami.
-Hej znaczy dzień dobry jest Justin ?
-Hm Justin ? Przepraszam nie wiem kto to dopiero od dzisiaj tu pracuję. Jestem sprzątaczką.
-Aaaa rozumiem. Może jest twoja szefowa ? –trochę nie mogłam uwierzyć w to że to sprzątaczka, ale pozory mylą.
-Jest. Pani Sophie. Przyszła jakaś dziewczyna.
-Już idę. – stanęła osłupiała w przed pokoju – Ym. Witaj Danielle. Co cię sprowadza do nas ?
-Szukam Justina .
-Oj nie ma go ale możesz poczekać.
-Ym nie dziękuje . Ja przyjdę później.
-Dziwne  bardzo bo nie wrócił na noc do domu.
-Oł może zaraz wróci niech pani się nie martwi. Do widzenia.
Gdzie jest Justin ? Przecież go wypuścili wczoraj.
Szłam kilka metrów i wpadłam na kogoś.
-O matko Justin. Jak dobrze że cię widzę. Wyjaśniłeś wszystko na policji?
-Tak tak wypuścili mnie po 5 minutach.
-Jak się cieszę że cię widzę. – przytuliłam go mocno.
-Hej Danielle, co to za zmiana.
-Justin nic nie mów. – pocałowałam go z całej siły a on zaczął mnie ciągnąć w stronę domu. – Kocham cię. Przepraszam za wszystkie moje zachowania, przepraszam że na ciebie nie poczekałam. Wczoraj dużo się działo ale przy tobie zapominam o wszystkim .
-Ja ciebie też kocham. Jesteś najlepszym co mi się przydarzyło w życiu.
Ta chwila mogła trwać wiecznie.
-Chodź do domu. – powiedział uwodzicielskim głosem.
-Hej mamo.
-Gdzie ty byłeś ?
-Nigdzie. U kolegi. Nie martw się.
-Ehe. Ja wychodzę, poradzicie sobie ?
-Tak pa mamo. Potem pogadamy.
Jego mama wyszła a ja  się zastanawiałam co Justin ma zamiar zrobić.
-Chodź ze mną.
-Gdzie ?
-A zobaczysz.
Weszliśmy do jego pokoju, Justin zaczął mnie całować po szyj , już wiedziałam że zaraz coś się stanie.
Położył mnie na łóżku a ja odleciała.

-Jesteś śliczna. Kocham cię. 

__________
No i jest rozdział :) 
ak troche pozno ale teraz beda czesciej. 

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 14 ♥

Pełna przemyśleń i cała roztrzęsiona dotarłam do domu. Szybko pobiegłam do pokoju i położyłam się. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. A jedna z nich była najważniejsza. Czemu przez całe życie byłam okłamywana.
Drzwi mojego pokoju były uchylone, nawet jeśli moja głowa była pod poduszką i tak słyszałam każdy dźwięk.
Najpierw do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka a potem ostre pukanie do drzwi.
-Otwieraj to Danielle.
Usłyszałam kroki z pokoju obok. Pewnie była to mama.
-Muszę porozmawiać z Danielle. –usłyszałam pełny wściekłości głos, przestraszyłam się.
-Danyy!? Co ty tu robisz? Przestań się tak zachowywać. – mama powiedziała a raczej krzyknęła.
-Chce porozmawiać z Danielle. Czy ja nie wyraźnie mówie.?
-Do widzenia panu!- mama powiedziała i trzasnęła drzwiami.
Przez kilka senkund nie słyszałam pukania, krzyków mamy ani nawet jej oddechu. Jednak ta chwila była zbyt piękna.
-Danielle obudź się.
-Cooo? To nie ja, pzrepraszam za Danny’ego ja nic nie zrobiłam. – krzyczałam jeszcze na wpół nie przytomna.
-Co ci jest ? – powiedział Justin.
-Gdzie ja jestem ?
-Wybiegłaś z komisariatu i upadłaś. Przestraszyłem się jak ten chłopak powiedział że wybiegłaś. Szukałem cię.
Gdy to usłyszałam uświadomiłam sobie że śniłam na jawie. Mój sen był bardzo prawdopodobny.
-Emm o boże co się ze mną dzieje. ? –nie mogłam pojąć co się dzieje. Cały czas problemy.
-Zabiorę cię do domu.
Zgodziłam się. Justin wziął mnie na ręce i pocałował w usta tak jakby to było normalne. Nie odwzajemniłam jego pocałunku, oddaliłam się od niego i wyrwałam z jego uścisku.
-O co chodzi ?
Nie odpowiedziałam. Szłam jak struta przez całe miasto, kręciło mi się w głowie, zbierało mi się na wymioty. Nic mnie nie obchodziło co było wokół mnie. Wszystko było szare, brzydkie. Czułam się jak w starych czarno-białych horrorach kręconych przez alkoholików którzy nie mieli co robić ze swoim życiem i wymyślali takie właśnie zdarzenia. Śmierć ojca, kochanka ojca, syn ojca i mafia. No tak akurat mnie musiało to spotkać.
-Danielle, porozmawiaj ze mną.
-Nie chce.
-Czemu nie chcesz żebym ci pomógł? –Justin uniósł ręce i położył na głowie. W oczach miał coś czego nigdy u niego nie dostrzegłam. Łzy.
-Daj mi spokój . – krzyknęłam i popchnęłam go tak mocno że oddalił się ode mnie o kilka metrów a ja szybko pobiegłam do pobliskiego baru żeby go zgubić.
Głowa bolała mnie coraz bardziej, w ludziach widziałam potwory a w małych pieskach których wydawałoby się przechodziło koło mnie miliony wredne małe skunksy które tylko czekają na pierwszego lepszego kretyna który do nich podejdzie. Świat właśnie taki był jest i będzie. Wcześniej tego nie umiałam dostrzec lecz teraz wszystko się zmieniło.
Doszłam do domu, było ciemno, w domu nie paliło się żadne światło. Jedyne co widziałam to dróżka do domu i schowek w którym zawsze był klucz gdybym go zgubiła.
Wchodząc do domu zauważyłam jaki zaniedbany był mój dom. Pełno ciuchów w łazience, kuchni i salonie. Wszystkie buty porozrzucane przed pokoju. Talerze były nie pozmywane a w lodówce w prawie każdym produkcie hodowana była pleśń. Rybki miały brudną wodę a w moim pokoju łóżko było zawalone zdjęciami taty i książkami z których miałam się uczyć do matury. Chemia była postawiona na biurku i czekała aż tata zajmie się swoją córką która nigdy nie mogła pojąć jak można stworzyć wodorotlenek miedzi lub chociaż z czego składa się woda. To był znak lenistwa ale był to pretekst żeby spędzić z tatą więcej czasu.
Stojąc tak w przed pokoju łzy spływały mi jak woda z kranu, wpatrywałam się w zdjęcia taty, mamy i moje. Byliśmy na nich tacy szczęśliwi.
-Danielle. – powiedział damski głos, łapiąc mnie za ramie.
-Mamo- wpadłam w jej ramiona.
-Ciii, już dobrze.
-Wszystko jest nie tak jak powinno. Chce żeby był tu tata, chce żeby  mnie pouczył chemii. Nie chce tak żyć. Danny nie jest już taki jak kiedyś. Mamoo !- szlochałam w jej ramionach jak małe dziecko.
-Mi też nie jest łatwo. Nie chciałam cię zostawić z tym samej. Już teraz wszystko będzie dobrze.
Poszłyśmy do pokoju z dużym łóżkiem i położyłyśmy się. Ja byłam jak małe dziecko które nie lubi spać same a mama jak mama. Wszystko było ideale, problemy odeszły daleko ode mnie i zasnęłam .


Obudziłam się w wielkim łóżku wyspana jak nigdy. Czułam się o wiele lepiej  niż przez ostatnie kilka tygodni. Słońce świeciło mi w oczy , próbowałam wyczuć ręką że ktoś koło mnie leży ale bez powodzenia.
-Mamo! – krzyknęła.
-Tak ? –udało mi się usłyszeć pełen radości głos dochodzący z kuchni.
Wstałam i przemieszczałam się z końca korytarza do kuchni. Po drodze widziałam uporządkowane półki i pokoje. Wszystko było tak jakby idealne. Po drodze weszłam do łazienki gdzie zauważyłam wanne pełną piany. Pachniało truskawkami . Byłam pełna podziwu gdyż wczoraj dom wyglądał strasznie niechlujnie.
Gdy pierwszy szok minął poszłam do kuchni gdzie mama coś gotowała.
-Hej ! Co się dzieje ?
-Nic czy mama nie może zrobić śniadania swojej córce ?-mówiła ot jakby było to najnormalniejsze na świecie.
-Nie ale cały dom wygląda jak po wizycie „Idealnej pani domu” a ty wyglądasz olśniewająco.
-Córciu musimy żyć dalej, wszystko będzie dobrze ale jeśli my zaczniemy się zachowywać normalnie więc siadaj, zaraz ci podam śniadanie .
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co widze. Przez ostatnie kilka dni mama nie wychodziła z pokoju a o zrobieniu czegokolwiek co należało do jej obowiązków można było pomarzyć.
-Zaraz masz szkołę.
-Szkoła?! O boże zupełnie zapomniałam. –szybko podniosłam się z siedzenia pobiegłam spakować się do plecaka, ubrałam Jeansy i t-shirt i byłam gotowa do wyjścia.
-No to ja musze lecieć.
-O nie, nie moja panno. Najpierw zjemy śniadanie, jak się spóźnisz 5 minut nic się nie stanie.
Czy to naprawdę moja mama. Zawsze kazała mi wychodzić o pół godziny wcześniej do szkoły żebym przypadkiem się nie spóźniła.
-No jak uważasz.
Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść coś co smakowało trochę jak frytki. Nie wiem co to mogło być ale było dobre.
-Córcia, przepraszam cię że ostatnimi czasy nie zwracałam najmniejszej uwagi na twoje życie. Po prostu byłam załamana a wczoraj twoje słowa wszystko zmieniły. – złapała mnie za rękę- teraz wszystko będzie lepsze niż ostatnio.
-Nic nie szkodzi mamo, ważne że zrozumiałaś.
Wstałam z siedzenia i ją przytuliłam .
-Kocham cię mamo!

____________________________________________________
Taki rozdział troche z innej beczki :) 
Troche radości trzeba było dodać do opowiadania :)  
Mam nadzieje że milo się czytalo :) 

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 13 ♥

-To nie może być prawda. – powiedziałam tak jakby do siebie ale Danny to słyszał.
-Przestań. –krzyknął a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
-O co ci chodzi ? Właśnie mój największy przyjaciel wyznał mi miłość i mam się cieszyć.
-Tak, właśnie tak. Z przyjaźni często powstaje miłość.
-Ale nie w tym przypadku. Czemu wszystko psujesz ? Większość takich sytuacji kończy się rozstaniem i zerwaniem kontaktu. – nie mogłam uwierzyć że w taki sposób z nim rozmawiałam. Nigdy wcześniej nie zachowywałam się tak w stosunku do niego. Danielle sprzed kilku tygodni porozmawiała by z nim na ten temat w spokojny sposób, tłumacząc a ja krzyczałam.
-Nigdy z tobą nie zerwe kontaktu. Zawsze będę się o ciebie starał. Powiedz mi prawde. Czujesz coś do mnie.?
I co miałam powiedzieć? Przepraszam ale jestem zakochana w chłopaku który ma mnie gdzieś, którego poznałam zaledwie kilka dni temu ? Że widze w nim tylko przyjaciela ? To wymówki dla cienkich idiotek które chcą się pozbyć problemu. A to jest mój przyjaciel nie potrafię tego zrobić.
-Danny przepraszam cię ale ja nie jestem teraz w stanie odpowiedzieć ci, śmierć ojca, wszystko znwaliło mi się na głowę. Przepraszam musze iść. – wyrwałam się z jego uścisku ale on pobiegł za mną, złapał mnie mocno za ręke i przyciągnął do siebie i nachalnie zaczął mnie całować, najpierw usta ale nie chciałam poddać się pocałunkom potem szyja próbowałam się wyrwać ale był zbyt silny.
-Puść mnie. Zwariowałeś ? – biłam go pięściami po klacie ale on nie reagował.
-Puść ją kretynie – znany głos powiedział i próbował mnie odciągnąć od niego.
Gdy mu się to udało ja upadłam na ziemie a oni zaczęli się bić. Mówiąc oni mam na myśli Danny’ego i Justina.
-Justin co ty tu robisz ?
-Jak widzisz ratuje cię z rąk twojego „przyjaciela” – słyszałam taki nacisk na słowo przyjaciela że myślałam że Justin zaraz eksploduje.
Rzucił się ponownie na Danny’ego który nie dawał za wygraną. Chciałam ich od siebie odciągnąć ale nie dałam rady.
-Proszę niech pan mi pomoże. Oni się chcą pozabijać. –powiedziałam do pierwszego lepszego chłopaka który szedł obok mnie.
-Co tu się dzieje. Przestańcie. – chłopak włączył się do bójki i powstała jedna wielka awantura.
-Nie jesteś jej wart. – krzyknął Danny.
Justin nic nie odpowiedział, po prostu rzucił go na ziemie, chłopak który włączył się do bójki w dalszym ciągu próbował ich rozdzielić jednak Justin wyrwał się i przycisnął kolanem Danny’ego do ziemi. Zaczął go walić pięściami w twarz. Nie wiedziałam co robić. Bójka trwała już kilka minut gdy nagle w kombinezonach przypominających wojskowe pojawili się policjanci.
Policjanci pobiegli ich odciągnąć od siebie. Wzięli Justina i założyli mu kajdanki.
Moje myśli skupiały się tylko na tym żeby nie został aresztowany. Kajdanki ? Jak to kajdanki. On nic nie zrobił.
-Nie wyrywaj się chłopie.- krzyknął policjant i z wielką siłą uderzył Justina pałką w plecy.
Justin upadł na ziemie.
-Oszalał pan? Chce pan mu zrobić krzywdę? – podbiegłam do Justina.
-Nic ci nie jest ? – powiedziałam z tak wielkim przerażeniem że mój głos był nierozpoznawalny.
-Nie.
Nagle przed oczami zobaczyłam Danny’ego w kajdankach. Miał strasznie zakrwawioną twarz. Powstrzymywałam się żeby iść go opatrzeć.
-No to panowie zabieramy was na komisariat. Pana również panie… - poicjant zwrócił się do chłopaka uczestniczącego w bójce.
-Gregory Smith.
-Smith ? – zaciemniło mi się w oczach jak usłyszałam moje nazwisko.
-Tak,coś nie tak ?
-Ja mam tak na nazwisko.
-Dobrze koniec tych rozmów jedziemy na komisariat. – wtedy zrozumiałam że to nie są żarty. Przez kilka ostatnich dni byłam więcej razy na komisariacie niż przez całe moje życie.
-Ale co wy chcecie z nimi zrobić?
-Najpierw musimy się dowiedzieć co się stało.
-To nie jest wina Justina. – krzyknęłam do policjanta a Danny chyba  nie mógł pojąć czemu bronie Justina .
Jednak policjant nic nie odpowiedział.

Gdy byliśmy już na komisariacie każdy z nas był przesłuchiwany. Justin i Danny siedzieli w areszcie czego nie mogłam przeżyć a ja czekałam na swoją kolei by opowiedzieć całą prawdę o tym co się stało. Nie obchodziło mnie że Danny może mieć kłopoty. Ja miałam przez niego większe kłopoty . Ale nadal nie może do mnie dotrzeć czemu on się tak zachowuje.
-Mieszkasz w Nowym Yorku od urodzenia?
-Tak, z mamą. Mój tata miał żonę i ją zdradzał z moją mamą. I w ten sposób powstałem ja, we własnej osobie.
-Miał ?
-Zginął kilka dni temu.
-I mówisz to z takim spokojem ?
-Tak naprawdę nigdy nie uważałem go za mojego ojca, więc nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia.
Boże czy to może być prawda. Czy mój tata miał kochanke jeszcze przed moim urodzeniem. Przecież on jest w tym samym wieku co ja.
-Jak miała na imie jego żona?
-Chyba Emma, taka dość ładna blondynka.
-Boże to niemożliwe.
-O co chodzi ?
-Ty jesteś moim bratem.
-Coo? – był strasznie przestraszony .
-Moja mama ma na imie Emma jest blondynką i mój tata też zginął kilka dni temu – po tym co powiedziałam od razu się rozpłakałam.
-Hej mała nie płacz.

-Czy coś może być gorszego od mojego życia ? –powiedziałam to i wybiegłam z komisariatu.

________________________________________________________________

No i jest rozdział, pisałam go dopiero dzisiaj więc pzrepraszam za bledy nie mam sily sprawdzac juz czy jest dobrze :) 


MIŁEGO CZYTANIA :)



JUŻ NIEDŁUGO DAM LINKA DO MOJEGO NOWEGO BLOGA , ALE NIE Z OPOWIADANIEM :)
NA RAZIE MUSZE JESZCZE DOPIEŚCIĆ JEGO WYGLĄD I PIERWSZĄ NOTKĘ WSTAWIE JUŻ NIEDŁUGO <3

MAM NADZIEJE ŻE BLOG BEDZIE SIE PODOBAL :)